Projekt „Gniazdo” to futurystyczna koncepcja wieżowca polskiego zespołu przygotowana na międzynarodowy konkurs eVolo 2015 Skyscraper Competition.
Tytuł: Gniazdo
Temat: Terraformowanie
Autorzy: Marcin Kitala, Ewelina Pawlik, Michał Spólnik, Monika Lemańska
Lokalizacja: Europa, księżyc Jowisza
Projekt konkursowy: eVolo 2015 | Skyscraper Competition
Gniazdo
…nadlecieliśmy jak ptaki, szukające miejsca by uwić nowe gniazda, siłą uformowaliśmy księżyce, a planety zaciągnęliśmy w niewolę…
Później mówiono, że przybyliśmy na Europę wraz z zaćmieniem Słońca na Jowiszu… że w momencie naszego lądowania całą Ziemię zakryły chmury zasłaniając Słońce na 2 godziny… że wysłano nas tam w ramach kolejnego wyścigu zbrojeń… że przekroczyliśmy horyzont, aby ukarać bogów… że mamy założyć Nową Ziemię dla najbogatszych, bo stara, zbyt zanieczyszczona i przeludniona, nie nadaje się już do zamieszkania… że na Europie odkryto zaawansowaną obcą cywilizację i mieliśmy dokonać pierwszego kontaktu… że cała misja i całe terraformowanie było ukartowane i nigdy nie miało miejsca…
Opowiadali różne bzdury…
Prawda była taka, że polecieliśmy tam, pchani odwieczną ludzką potrzebą odkrywania nieznanego. Jak pierwsi pierwotni ludzie, podróżujący przez stepy, żeby zobaczyć co znajduje się za horyzontem, jak Fenicjanie i Wikingowie, jak pierwsi eksploratorzy Afryki i nurkowie schodzący na dno rowów oceanicznych. Jak pierwsi ludzie na Księżycu i Marsie
Pierwsze misje były bezzałogowe. Ze statku matki wiszącego na orbicie księżyca, w równych interwałach wystrzeliwały lądowniki, z setkami małych robotów w swoim wnętrzu. Ich celem były wąskie, ale głębokie, w skali księżyca, wąwozy: Cadmus Linea, Udaeus Linea, Minos Linea oraz szereg mniejszych. Badania wykazały że lód tam jest najcieńszy i najsłabszy, osiągając do 2000 metrów, a same wąwozy granicą styku lodowych płyt tektonicznych Europy.
Po zagnieżdżeniu się w lodzie, od głównego lądownika oddzielał się 'łowca gejzerów’ oraz pierwsza grupa robotów, mająca badać powierzchnię. Dane które wtedy zebrały okazały się bezcenne, jako, że księżyc był jeszcze wtedy dziewiczy. Reszta lądownika już jak cryobot, zaczęła się przetapiać w dół, zabudowując powstały za nim tunel. Podobnie jak przebiegała budowa metra na ziemi na na początku XXI wieku, tylko wertykalnie.
Po dotarciu do granicy wody, z kapsuł cryobota wydostawały się kolejne grupy robotów, Podzielone wedle zadań jakie miały wykonywać, zupełnie jak w mrowisku. Jedne miały badać podlodowy ocean i spodnią warstwę lodu. Inne zaczęły opadać od razu na dno, żeby rozpocząć przędnięcie liny z materiału uzyskanego ze skalnego dna… No właśnie, linia…
Lina była krytycznym elementem wczesnej fazy terraformowania Europy. Jej pępowiną. Po jej uprzędnięciu i połączeniu dna z lodową powierzchnią, na górę zaczęto transportować, materiały do budowy habitatu i posypywania białej powierzchni czarnym żużlem, który miał przyspieszać topnienie.
Sama lina składała się z szeregu elementów. Wewnętrzny pień dziesięciometrowej średnicy utkany był z nanorurek węglowych wzmocnionych we wnętrzu podwójną spiralą z nici diamentowej. Właśnie po nim, w górę i w dół poruszały się roboty transportowe. Całość otaczała ochronna siatka, która pełniła również drugą funkcję – na całej jej powierzchni zachodził proces elektrolizy. Uwolnione na powierzchni gazy zagęszczały atmosferę stopniowo ją ogrzewając. Na dnie, u podstawy liny znajdowała się przetapialnia materiału skalnego, z którego drukowano linę. U góry w lodzie, końcówka liny zmocowana była w gnieździe. Z gniazda materiał był odbierany przez roboty, które zajmowały się drukowaniem w lodzie habitatu dla pierwszych. Już nie długo pierwsi mieli wylądować na Europie. Głównym powodem dla budowy habitatu we wnętrzu lodu była ochrona przed promieniowaniem, pochodzącym od Jowisza. Bardzo rzadka atmosfera nie była wtedy jeszcze w stanie go zablokować.
Robotom zajmującym się habitatem, pozostawiono pewien stopień swobody podczas ich programowania, tak żeby mogły dynamiczne reagować, na strukturę lodu oraz inne jednostki wykonujące pracę. W rezultacie habitaty przypominały strukturą ciasto francuskie, niż to do czego byliśmy przyzwyczajeni na Ziemi. Okazały się jednak funkcjonalne, trwałe i wygodne.
Gdy pierwsza faza, terraformowania była skończona, przylecieliśmy na Europę. Wyobraźcie sobie, po trwającym 7 miesięcy locie, w zamkniętej, klaustrofobicznej, metalowej puszcze, przez pustkę, naszym oczom ukazał się Jowisz, wielka czerwono-pomarańczowa kula z obiegającymi go maleńkimi satelitami. Jednym z nich była Europa, biała, lodowa kropka, która miała stać się naszym domem.
Wylądowaliśmy i od razu przystąpiliśmy do pracy. Zbieranie próbek, wyprawy badawcze po powierzchni i w oceanie podlodowym, ustalanie składu przyszłej atmosfery, programowanie robotów i mechów terraformerskich, które miały powiększać habitat, zagęszczać atmosferę i topić lód. Projektowanie glonów i organizmów zwierzęcych, które miały być wypuszczone do oceanu i rozsiane po powierzchni przyspieszając ocieplanie. Większość z nich nie przeżyła, ale uczyliśmy się na błędach.
Wraz z topnieniem lodu i zagęszczaniem atmosfery, w oceanie udało nam się osiągnąć i ustabilizować delikatny ekosystem, bardzo podobny do tego panującego na Ziemi w wodach arktycznych. Wtedy też zaczął się prawdziwy napływ Ziemian, głownie turystów oraz ludzi chcących zarobić i powrócić na rodzimą planetę. Nie interesowała ich idea budowy Nowego Świata i odcięcia się od starej, zniszczonej Ziemi.
Z czasem lodowa powłoka zaczęła pękać, głównie wokół wciąż rozbudowywanych, teraz już głownie wzwyż, ponad poziom lodu, habitatów. Odłamywały się góry lodowe, a na powierzchni pokazywała się płynna woda, które jednak dalej często zamarzała. Atmosfera, dzięki uwalnianym gazom, wciąż gęstniała, a jej ciśnienie rosło. Zaczynał wiać wiatr.
Po długim czasie księżyc z białego przemienił się w błękitny. Wodę dalej albo odparowywano, albo rozdzielano na tlen i wodór i wypuszczano do atmosfery. Było jednak jej za dużo, żeby dzięki tym metodom uzyskać poziom dość niski był pokazał się stały ląd. Dlatego część wody wysłaliśmy na inne księżyce Jowisza, Io – Ganimedesa, gdzie dopiero zaczynały się procesy terraformowania, a tego niezbędnego dla życia składnika na nich brakowało. Z kolei inne potrzebne Europie gazy sprowadziliśmy z Tytana, księżyca Saturna, w tym azot i metan.
I tak to trwało latami, habitaty z twierdz uwięzionych w lodzie zmieniły się w pływające fortece, ciągle jednak na kotwicach pierwotnych lin transportowych. Ośrodki życia społecznego, naukowego i kulturalnego Europy. Bazy wypadowe i astroporty. Było ich 27 w tym okresie, Agenor, Telephassa, Astypalaea, wszystkie nazwane imionami z greckiej mitologii, a jednocześnie nawiązujące do pierwotnych nazw lodowych formacji, pierwotnej powierzchni Europy.
Poziom wody stopniowo opadał, w oceanie istniał już stabilny, pełny, ekosystem, ze zwierzętami wielkości ziemskich wielorybów, wymarłych w latach 20-tych XXI wieku. W laboratoriach projektowano przyszłe gleby, zwierzęta i rośliny do zaimplementowania na odsłoniętym lądzie. Na dnie roboty przekopywały materiał skalny tworząc szkice przyszłych lądów.
Wreszcie poziom wody ustabilizował się na pożądanym przez nas poziomie. Część z habitatów osiadła na stałym lądzie, część pozostała pływającymi miastami. Zaczęliśmy rozprzestrzeniać pierwsze większe żywe organizmy. Budować pierwsze kolonie na stałym lądzie, miasta portowe. Zakładać farmy i pola uprawne. Powietrze nadawało się już do oddychania, przypominało to z wyższych partii ziemskich gór. Terraformowanie nie skończyło się, jednak ludzie mogli wreszcie swobodnie stąpać po powierzchni przekształconej, nowej, Europy.
Opis autorski: Marcin Kitala, Ewelina Pawlik, Michał Spólnik, Monika Lemańska