„Jak zazwyczaj wyglądają poddasza? Obłożone płytą gipsowo-kartonową, z nową podłogą, z gładkimi ścianami, jakby tym mundurkiem chciały ukryć swoje prawdziwe „ja”. A przecież to jest właśnie w strychach najpiękniejsze – prawdziwe, lite drewno, malownicza cegła, plastyczny, niejednorodny tynk. Zdarłam wszystko do kości.” – tak zaczyna opowieść o koncepcji własnego mieszkania projektantka wnętrz Katarzyna Małkiewicz, założycielka studia NOFO.
Wnętrze mieszkania w kamienicy
Projekt i stylizacja: NOFO | Katarzyna Małkiewicz
Sesję fotograficzną wykonała: Sandra Rabczewska
W starej kamienicy
Odsłoniłam autentyczną przestrzeń, odkryłam genius loci tego miejsca. Wyeksponowałam starą, 120-letnią podłogę, więźbę dachową, cegłę. Postawiłam na przestrzeń – wnętrze jest otwarte – jedyne pomieszczenia z drzwiami to łazienka, gabinet i garderoba. Zaryzykowałam wnętrzarski mezalians – w chropowatą przestrzeń strychu, traktowaną do niedawna jak pomieszczenie drugiej kategorii – najmniej prestiżową część kamienicy, wstawiłam nowoczesne, minimalistyczne wzornictwo
Gdy tylko wpadłam na pomysł kupna mieszkania, wiedziałam, że chcę je urządzić od zera, dlatego szukałam mieszkania do kapitalnego remontu. Pomysł kupna strychu pojawił się później – ze względu na budżet. Okazało się, że wcale nie jest to takie proste jak sądziłam i czekało mnie bardzo wiele niespodzianek, zanim znalazłam „ten jedyny” https://blog.nofo.pl/jak-kupic-strych/. Wcześniej miałam przygodne zauroczenie pięknym strychem vis-à-vis bydgoskiego teatru – na piątej kondygnacji, z bajkową ośmioboczną wieżą, z okien której miałam wystawiać głowę i pleść warkocz. A tak serio, to wyobraziłam tam sobie antresolę, a na niej biblioteczkę i miękkie poduchy, w porywach – grupę znajomych i dyskusje o fotografiach Davida LaChapelle.
Potem znalazłam poddasze na Cieszkowskiego – secesyjnej ulicy do której mam ogromną słabość, i był to strzał w dziesiątkę, bo mieszkanie jest świetnie położone – z dużym oknem we frontowej facjacie, z ekspozycją południową.
Główne założenia projektowe to odsłonięcie autentycznej tkanki poddasza i stworzenie otwartej, klarownej przestrzeni. Mieszkanie na osi północ południe jest otwarte – pośrodku mieszkania wydzielono zamknięty „półwysep” składający się z gabinetu i garderoby oraz aneksu kuchennego otwartego na salon. Po drugiej stronie łóżko ukrywa się we wnęce stworzonej przez nową zabudowę, sprawiając, że sypialnia, mimo, ze otwarta – jest bardzo kameralna. Łazienka, która powstała niejako wynikowo, okazała się bardzo funkcjonalna, i pomieściła sporą wannę i prysznic.
Jednym z ważnych założeń było stworzenie przestrzeni przyjaznej dla zwierząt. W łazience za wanną jest tunel dla kotów, prowadzący do pralni – tam mają swoją „toaletę”. Zwierzaki mają też poukrywane w meblach legowiska oraz zabawki.
Gabinet pokazuje moją słabość do wzornictwa mid century. Biblioteczka, identyczna jak w pokoju babci niezmiennie budzi miłe wspomnienia. Całe wyposażenie tego pokoju kosztowało zaledwie 300zł i jest efektem polowania na olx oraz lokalnych wystawkach. Choć nie ma tam jeszcze wymarzonych „hałasów”, to uważam, że odnowione „muszelki” stanowią dla nich godne zastępstwo. Lata 70’ wkradły się też do holu, w postaci solidnej szafy, witającej gości błyskiem nienaruszonej, mimo wieku, politury.
Monochromatyczny, ascetyczny wręcz salon, z czarną kuchnią, ożywiony jest niebanalną dekoracją – smukłym drzewem, podkreślającym wysokość pomieszczenia. I choć miało być poważnie, to w sypialni dałam upust swojej słabości do estetyki campu, umieszczając na czarnej ścianie dawkę koloru. Łazienka, cała w marmurze calacatta, również zdaje się bawić konwencją.
To, jak na razie, mój ulubiony projekt, bo – mimo niewielkiego budżetu, obyło się bez większych kompromisów w ogólnie założonej estetyce. – To okiem projektanta. A z perspektywy „inwestora”? Mieszka mi się lepiej niż zdążyłam to sobie wymarzyć.
Opis autorski: Katarzyna Małkiewicz, NOFO