W świecie architektury, gdzie forma spotyka się z funkcją, a estetyka jest równie istotna co praktyczność, Józef Franczok i Marcin Kolanus z pracowni PORT wyznaczają nowe ścieżki. W rozmowie z nimi odkrywamy, że ich podejście do projektowania to nie tylko praca, ale także misja – wprowadzanie wartości dodanej do życia użytkowników.
Więcej o pracowni: http://portinfo.pl/
Józef Franczok i Marcin Kolanus z pracowni PORT. Zdjęcie: Bartek Barczyk
Olga Kisiel-Konopka: Tworzycie architekturę społecznie zaangażowaną i dobrze przemyślaną. Jakimi wartościami kierujecie się jako architekci w swojej codziennej pracy?
Józef Franczok: Zakładając z Marcinem biuro, wiedzieliśmy, że projektowanie jest czymś więcej niż tylko pracą – to ważna część życia i nasz czas. Chcemy, żeby to, co robimy w tym czasie, miało wartość. To nie tylko praca, z której się utrzymujemy, ale także realizacja misji, którą jest wprowadzanie wartości dodanej do życia użytkowników. Wierzymy, że architektura ma duży wpływ na funkcjonowanie na wielu różnych poziomach: od typowo fizycznych, aż do mniej uchwytnej płaszczyzny duchowej. Dla nas estetyka nie oznacza stylu czy mody, ma swoją funkcję np. redukcji bodźców, pozwalając lepiej się skoncentrować. Bardzo lubię pojęcie „hałas wizualny”. Podobnie jak przeszkadza nam hałas młota pneumatycznego za oknem, tak przeszkadza hałas w strefie wizualnej. Często go nie dostrzegamy, bo przyzwyczailiśmy się do niego, ale kiedy wracamy do Polski na przykład z pięknej Norwegii, ze świetnie zaplanowanymi miastami i piękną naturą, to nagle widzimy przebodźcowane i niechlujnie zaprojektowane miasta.
Często pracujemy z architekturą dla dzieci, o której mówi się, że musi być kolorowa, pstrokata. Od początku daje to młodym ludziom komunikat, że architektura powinna być chaotyczna — a to nieprawda. W przedszkolu w Opolu, tym, które wygrało konkurs SGG mamy doświetlone od góry przestrzenie introwertyczne oraz ekstrawertyczne, doświetlone światłem zewnętrznym. Badania mówią, że różnorodność przestrzeni jest potrzebna, wysoka daje poczucie ważności i rangę, niższa przytulność i poczucie bezpieczeństwa. W tym projekcie zależało nam na tym, by widać było fasadę, bo jest to budynek z połowy XIX wieku. Podzieliliśmy go więc na dwie części: tę introwertyczną i ekstrawertyczną, połączoną ze światem zewnętrznym i przyrodą. Tu kluczową rolę zaczyna odgrywać szkło, ponieważ jest to materiał, który pozwala wprowadzić zewnętrze do środka. W tym projekcie zależało nam też na tym, by widać było fasadę, bo jest to budynek z połowy XIX wieku.
Przedszkole w Opolu / Malinie. Zdjęcie: Stanisław Zajączkowski
Przedszkole w Opolu / Malinie. Zdjęcie: Stanisław Zajączkowski
Przedszkole w Opolu / Malinie. Zdjęcie: Stanisław Zajączkowski
Przedszkole w Opolu / Malinie. Zdjęcie: Stanisław Zajączkowski
Przedszkole w Opolu / Malinie. Zdjęcie: Stanisław Zajączkowski
Przedszkole w Opolu / Malinie. Zdjęcie: Stanisław Zajączkowski
Wyobraźnia dziecka jest w stanie użyć formy architektonicznej w sposób, który jest poza zasięgiem dorosłych. W tym wypadku użytkownik jest mądrzejszy od architekta. Dzieciom wystarczy dać coś prawdziwego, dobry materiał i przestrzeń, które będą wpływać na ich komfortowy rozwój, a znajdą nieskończoną ilość sposobów użytkowania i interpretowania tej przestrzeni. Przedszkole w Opolu pracuje w systemie Montessori i to co, zaprojektowaliśmy, pozostaje z nim w zgodzie: połączenie z naturą, prawdziwe materiały, zmiana rytmów przyrody. Wartości architektoniczne i pedagogiczne dobrze się tutaj połączyły. Gdybyśmy zaprojektowali piękny budynek, którego użytkownik by nie rozumiał, nic by z tego nie wyszło.
Wygraliśmy konkurs Saint-Gobain Glass Design Award za zastosowanie szkła w architekturze. Bardzo lubimy ten materiał, bo pozwala wrócić do pierwotnej harmonii z naturą. Nie jesteśmy biologicznie przystosowani do funkcjonowania w naszym klimacie, przez co musimy izolować się ścianami od świata zewnętrznego. Możliwość wykonania dużych przeszkleń pozwala nam odzyskać to, co musieliśmy sobie odebrać. Dzięki technologii wykorzystania szkła rzeczywiście możemy znowu zbliżyć się do natury niezależnie od pory roku.
Szkoła w Malinie. Zdjęcie: Stanisław Zajączkowski
Szkoła Podstawowa w Miliczu. Zdjęcie: Stanisław Zajączkowski
Szkoła Podstawowa w Miliczu. Zdjęcie: Stanisław Zajączkowski
„Mali Odkrywcy” – projekt przebudowy szkoły na przedszkole pod Opolem. Zdjęcie: Stanisław Zajączkowski
O.K.K.: Bierzecie udział w wielu konkursach. Czy to ważny element w budowaniu Waszej kariery? Czy zgadzacie się z twierdzeniem, że młodzi architekci powinni sprawdzać się w konkursach? W jaki sposób konkursy wpływają na budowanie kariery architekta?
Marcin Kolanus: To istotne, że Saint-Gobain Glass zaprasza do tego konkursu również studentów. Każda okazja, w której młodzi ludzie mogą pokazać swoją pracę, jest bardzo potrzebna. Temat, który poruszyliśmy w konkursie Saint-Gobain Glass Design Award, jest w architekturze szczególnie istotny. Szkło ma duży wpływ na odbieranie architektury, komfort życia oraz na naszą łączność z naturą.
Mamy kilka ważnych konkursów architektonicznych, które często obracają się wokół materiałów takich jak cegła czy beton. Tymczasem konkurs Saint-Gobain Glass Design Award uzupełnia całą problematykę architektury o szkło. Dlatego również i my wzięliśmy w nim udział, bo w naszych projektach szkło pojawia się bardzo często. Adaptujemy je w starych budynkach, w których próbujemy ocalić to, co wartościowe i poprzez dodanie nowoczesnego elementu jak szkło podkreślamy walory zastanej tkanki historycznej.
O.K.K.: Jesteście architektami z powołania, z misją. Skąd pomysł, żeby podjąć się tego zawodu?
J.F.: Często powtarzam, że architekt powinien być jak dobry ksiądz z misją. Długo nie mogłem zdecydować się na konkretny kierunek studiów, bo interesowało mnie bardzo wiele dziedzin. W końcu uznałem, że architektura łączy je wszystkie. Bo architekt jest trochę psychologiem, filozofem, dobrze żeby miał pojęcie o biologii i o człowieku, o otaczającym go świecie i historii. Drugi powód był taki, że bardzo obawiałem się nudy w pracy i braku perspektywy rozwoju. Architektura daje tę możliwość — realizując wiele zróżnicowanych i ciekawych projektów, cały czas uczymy się nowych rzeczy.
M.K.: Kiedy mój starszy brat dowiedział się, że planuję iść na profil biologiczno-chemiczny w liceum, zadzwonił do mnie i poradził mi, żebym poszedł na profil matematyczno-fizyczny, bo wtedy będę mógł zdawać na różnorodne studia techniczne. Posłuchałem go. W czasach licealnych miałem okazję sporo podróżować i zauważyłem, że architektura za granicą jest bardziej spójna, zakomponowana, szanująca otoczenie bardziej niż w Polsce. Spodobało mi się, że architekt ma wpływ na to, jak wyglądają miasta i wsie, co z kolei rzutuje na jakość naszego życia. Od początku wiedziałem, że nie chcę pracować na etacie, w jednym miejscu, interesowało mnie założenie studia. Jako architekci jesteśmy bardzo mobilni i zajmujemy się przeróżnymi zagadnieniami.
O.K.K.: Jak myślicie, jaka jest przyszłość zawodu architekta?
J.F.: Dla mnie najbliższa przyszłość świata jest zagadką. Ciągle doświadczamy kolejnych „niespodzianek”, od epidemii po wojny. Wydaje mi się jednak, że największą rewolucją będzie rewolucja ekologiczna. To temat, który jest ostatnio poruszany coraz częściej, ale nadal brakuje konkretnych zmian. Mamy gospodarkę, która zachęca nas do wydawania i kupowania. Wydaje mi się, że ekologia będzie globalnym tematem i że będzie obecna w architekturze. Myślę, że rewolucja pod hasłem porzucenia konsumpcjonizmu na rzecz minimalizmu wydarzy się również w naszej dziedzinie. Być może będziemy mieszkać skromniej, ale za to lepiej, w myśl zasady: mam tylko to, czego potrzebuję.
Centrum Biznesu w Opolu. Zdjęcie: Stanisław Zajączkowski
Centrum Biznesu w Opolu. Zdjęcie: Stanisław Zajączkowski
O.K.K.: A sztuczna inteligencja? Ostatnio dużo mówi się o tym, że zastąpi pracę architektów. Czy widzicie dla siebie zagrożenie ze strony tej technologii, a może nowe możliwości, szanse?
M.K.: Świat ciągle ewoluuje, zmieniają się postawy ludzi, a także technologia. Kiedy pracowałem w biurze projektowym w Danii, wygraliśmy bardzo duży konkurs organizowany przez Norwegów. W odpowiedzi na gratulacje szef oznajmił, że jest na nie za wcześnie, ponieważ musi przedstawić projekt społeczeństwu i go obronić. Jeżeli społeczeństwo będzie na „nie”, to niestety trzeba będzie rozpisać nowy konkurs. To było 15 lat temu, a w Polsce konsultacje społeczne nadal raczkują. Architekci powinni bardziej się w nie angażować, podobnie jak społeczeństwo. Jeżeli chodzi o AI, to uważam, że jesteśmy bezpieczni. To po prostu kolejne narzędzie, które przyspieszy projektowanie, część graficzną i analityczną. Natomiast w kwestii decyzji projektowych sztuczna inteligencja nie zastąpi architekta. Dlatego nie uważam jej za zagrożenie, ale przydatne narzędzie, szczególnie w części „graficznej” procesu projektowania.
J.F.: Zgadzam się z Marcinem, jednak technologia stale się rozwija, dlatego nie wiadomo, czym jeszcze AI nas zaskoczy. Natomiast odnosząc się do społecznej roli architekta, to moim zdaniem miejsce tego zawodu w społeczeństwie się zmienia. I tu wracamy do ogromnego znaczenia konkursów, w trakcie których można wypowiedzieć się na temat otaczającego nas świata. Konkurs to kreacja, totalna wolność – tu nie trzeba ustalać wszystkiego z inwestorem. W codziennej pracy wciąż dążymy do stworzenia jak najlepszego projektu, ale mamy też dużo ograniczeń. Czasem musimy wydobyć od klientów i przyszłych użytkowników naszych projektów informacji bardzo głęboko ukrytych w ich świadomości, być psychologiem, trochę filozofem. Tu potrzebny jest czas i bliskie poznanie inwestora. W tych momentach do głosu dochodzi empatia, której AI nie posiada.
Klasztor Sióstr Franciszkanek w Dobrzeniu Wielkim. Zdjęcie: Stanisław Zajączkowski
Klasztor Sióstr Franciszkanek w Dobrzeniu Wielkim. Zdjęcie: Stanisław Zajączkowski
Dom jednorodzinny
Saunarium
Dom jednorodzinny