Przemek Olczyk
Przemek Olczyk to założyciel pracowni Mobius Architekci. Studio znane jest przede wszystkim z niezwykłych projektów domów jednorodzinnych oraz niepowtarzalnych wnętrz. Architekci projektują także obiekty mieszkalne, biurowe, usługowe oraz budynki użyteczności publicznej. Projekty biura Mobius to nie tylko nowoczesna estetyka, ale także innowacyjne technologie dopracowane w najmniejszym detalu. Pracownia znalazła się m.in w prestiżowym zestawieniu „50 najbardziej elektryzujących młodych pracowni na świecie” popularnego magazynu Wallpaper* oraz zdobyła I Nagrodę za najlepszy dom w Polsce 2014 roku. Z Przemkiem spotkaliśmy się w warszawskim biurze pracowni Mobius Architekci. Rozmawialiśmy o trudach i wyzwaniach tworzenia ambitnych rozwiązań projektowych, wielu aspektach prowadzenia własnej działalności oraz filozofii działania studia.
Tomasz Melnicki, Archinea: Spotykamy się w Warszawie. Zaczynałeś w Krakowie, przeniosłeś się do stolicy. Czy jest aż tak duża różnica, jeśli chodzi o potencjał inwestycyjny Warszawy w porównaniu do innych polskich miast, czy może przeniosłeś się z innych powodów?
Przemek Olczyk, Mobius Architekci: Potencjał na pewno jest większy, to jest oczywiste. Większy rynek, jak Warszawa, jest dla mnie bardziej optymalny.
To wychodzi w tej chwili. Po 4 latach zaczynają się dziać naprawdę fajne rzeczy. A żeby było ciekawiej, Kraków też inaczej patrzy na nasze biuro przez to, że jest w Warszawie. Będąc w Krakowie, mieliśmy bardzo mało tematów lokalnych, większość stanowiły projekty z całej Polski. Po przenosinach do Warszawy tematów z Krakowa mamy sporo. I są to inwestycje ciekawe – projekty „z wyższej półki”, których szukamy. Będąc w Krakowie, nie byłem zadowolony z liczby tematów w kontekście naszej obecności na miejscu.
Czy budowałeś zespół od nowa?
Dwie osoby przeniosły się razem ze mną, natomiast resztę zespołu zbudowałem od nowa. W Krakowie było dużo osób – w stosunku do liczby tematów, które robiliśmy. Większość została znajdując pracę w innych biurach.
Zaczęliśmy od przenosin do Warszawy. Wróćmy do początków. Jak wyglądał start pracowni Mobius Architekci? Wróciłeś z praktyki w zagranicznych pracowniach. Czy zdobywałeś doświadczenie również w Polsce? W dość młodym wieku założyłeś pracownię.
Wydaję mi się, że bardzo szybko założyłem firmę. Pracowałem wcześniej w dwóch biurach. Jedną z tych pracowni, zdecydowanie bardziej znaną, było biuro Stanisława Fiszera w Paryżu. Miałem to szczęście, że pracowałem głównie z nim. Bardzo dużo mi dała praca z Panem Stanisławem – nie do końca nawet w kontekście samego projektowania, ale jeśli chodzi o samo spojrzenie na architekturę. Jest to nieocenione, jeśli można pracować z architektem tego pokroju. Ten etap trwał krótko, ale było to niezwykle cenne doświadczenie.
To był mocny strzał do tego, aby otworzyć coś swojego.
Według mnie można przyjąć dwie drogi – będąc architektem można podróżować i pracować w różnych miejscach na świecie. Z różnych względów postanowiłem otworzyć własną pracownię. Jednak jak już powiedziałem pierwsze słowo, to brnąłem dalej w temat. Początki łatwe nie były. Tworzenie biura w pojedynkę wciąż nie jest łatwe.
Miałeś wątpliwości w którymś momencie rozwijania i budowania pracowni?
„Od początku wiedziałem, co chcę robić i jak chcę to robić. Miałem wizję – to jest chyba bardzo ważny aspekt.”
Architektura jest bardzo szerokim tematem. Dla mnie to były projekty domów. Nie dlatego, że była moda, bo chyba wtedy tak nawet nie było, porównując z obecnymi trendami. Dzisiaj jest to pewnego rodzaju sposób dla młodych architektów, żeby zacząć robić coś na własną rękę. W tamtych latach biur specjalizujących się w projektach domów było bardzo mało. Można było je policzyć na palcach jednej ręki. Wydaję mi się, że dzisiaj tych biur jest więcej, ponieważ rynek jest też trochę inny. To było najważniejsze – mieć ideę i pomysł na to, co chce się robić.
Natomiast było sporo chwil zwątpienia. Nie na początku, ale po 3 latach działania, pojawił się pierwszy cięższy okres. Po przenosinach do Warszawy zaczęło się robić dużo lepiej.
Dużo projektów było do kosza. Inwestorów trochę przerażał styl architektoniczny, może odwaga. Ja z kolei, nie lubiłem chodzić na kompromisy. Wolałem robić mniej, niż więcej i nie robić tego, czego do końca nie czułem. To było pewnie głównym powodem trudności dla pracowni.
Wspominałeś, iż od początku działalności wiedziałeś, co chcesz robić. Chciałeś tworzyć nowoczesną architekturę, dopracowaną w detalu, z użyciem najnowszych technologii. Twoja działalność kierowana była do wymagających inwestorów. Można się domyślać, że zwłaszcza na początku budowania marki, niełatwo znaleźć klienta gotowego zainwestować w ambitną architekturę? Czy budowałeś markę na podstawie mniejszych zleceń i realizacji, czy czekałeś cierpliwie na klienta gotowego Ci zaufać?
Na początku zacząłem bardzo przypadkowo od projektu, który pozwalał mi utrzymać i rozwijać biuro. Pokazałem też kilka projektów, które pokazywały chyba moje możliwości. Po jakimś czasie pojawili się klienci.
Nigdy nie miałem klientów z polecenia. Przeważnie chyba jednak inwestorzy trafiali do mnie poprzez media. Bardzo powoli budowałem markę, bo jakby analizować nasze realizacje, to jednak nie ma ich tak dużo.
Każdy projekt ma swoją historię, nie każdy również został zrealizowany. Mamy także kilka projektów, które zostały zrealizowane, ale w życiu bym się pod nimi nie podpisał. Proces realizacji bywał fatalny, nadzór był zerowy. Realizacje bardzo różniły się od tego, co zaprojektowaliśmy. Nie z naszej winy. Potem ciężko to pokazywać… Ja do detali przywiązuję ogromną wagę.
Dwóch pierwszych klientów, którzy w pełni nam zaufali, to byli prawdopodobnie właściciele domów EDGE oraz NEMO.
Myślałem, że jeszcze ATRIUM był wcześniej?
ATRIUM był wcześniej, ale to był budynek, który jeszcze nie do końca wpisywał się w moją estetykę. Natomiast kiedy dom pokazał się w gazetach, w ciągu tygodnia miałem kilkanaście telefonów z prośbą o projekt tego domu. Miał być dokładnie taki sam – może mniejszy, może trochę zmodyfikowany. To było zadziwiające. Widziałem potem kilka kopii. Generalnie staram się nie powtarzać jednak rozwiązań z wcześniejszych projektów. Szukam zawsze nowych pomysłów. Nigdy się na to nie zgodziłem, co też może nie było dobre… Chociaż nie [śmiech] – myślę, że jednak było dobre, ponieważ mógłbym się uzależnić od jednej formy, a tego nigdy nie chciałem. Nie chciałem być architektem, który powtarza jedną ideę i koncepcję w kolejnych projektach.
Dom jednorodzinny ATRIUM, Pielgrzymowice (zobacz więcej)
ATRIUM się spodobał, jednak zawsze chciałem czegoś więcej. EDGE to był faktycznie pierwszy projekt, gdzie pojawili się zamożni inwestorzy otwarci na ciekawe rozwiązania. Z definicji – klient idealny. Klient, który daje dużo możliwości i jest wymagający. To też stawia architekta na bardzo wysokim poziomie.
Właściciele EDGE’a dosyć długo szukali architekta. Odwiedzili wcześniej kilka dobrych krakowskich pracowni architektonicznych. Nic ich jednak w pełni nie usatysfakcjonowało. Potem trafili do mnie.
Przedstawiłem im 2 koncepcje. Jedna była trafiona całkowicie. Niestety została nieznacznie zmodyfikowana w trakcie pracy, więc ten dom również nie jest do końca odzwierciedleniem pierwotnej koncepcji. W paru miejscach się różni. Nie będę mówił w jakich. Wydaję mi się, że oryginalna koncepcja była jeszcze bardziej spektakularna. Na te czasy realizacja były trudna – nikt w ten sposób nie wykonywał dachów, bo to chodziło głównie o wykonanie dachu. Myślę jednak, że generalnie wyszło całkiem nieźle. To jest chyba jeden z pierwszych projektów, który przedstawiał nasz potencjał.
EDGE House, Kraków. Zdjęcia: Paweł Ulatowski (zobacz więcej)
NEMO był drugim takim projektem. Dom był realizowany w tym samym czasie co EDGE. Niestety znowu realizacja trochę odbiega od pierwotnej koncepcji. Na dachu nie ma wody. Budynek bazuje na samej estetyce, dobrej jakości wykonania, jednak brak wody wypacza ideę budynku.
Pomysł bazował na grze perspektywą oraz cortenowej kostce zatopionej w wodzie, niczym „statek utopiony w jeziorze”. Od strony wjazdu na działkę – budynek „wpadał” do pobliskiego jeziora. Dom leży w odległości 60 metrów od linii jeziora, natomiast złudzenie optyczne dawało świetny efekt w połączeniu z wodą, która zajmowała cały dach.
Finanse?
Chyba nie finanse. Dzisiaj zdecydowanie bardziej walczę o to, co jest istotne w projekcie. Wtedy trochę poległem. Dla inwestorów koncepcja wody nad głową to było za dużo.
NEMO House, koncepcja
NEMO House, realizacja. Zdjęcia: Paweł Ulatowski (zobacz więcej)
W jednym z wywiadów wspominałeś też o marzeniach związanych z wykonywaniem projektów na rynkach światowych. Jak dzisiaj wyglądają plany studia Mobius na najbliższe lata? Wciąż są takie same? Być może jest już coś na horyzoncie, o czym my nie wiemy?
Realizujemy wnętrza w Hiszpanii. Robiliśmy jedną koncepcję domu w Norwegii. Mieliśmy również kilka zapytań z Niemiec. Na tym jednak się skończyło. Jestem oczywiście otwarty, żeby projektować również poza granicami Polski, ale aż tak bardzo o to nie zabiegam. W tej chwili to, co się dzieje tu i teraz jest fajne i ciekawe. W Polsce już do nas trafiają coraz bardziej świadomi inwestorzy, przez co mamy dużo większą swobodę projektowania.
Jedyne dwa elementy, do których muszę się dostosować to budżet i warunki miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, choć jedno i drugie staram się naginać [śmiech].
„Inwestor, który do nas trafia, oczekuje tego, co jesteśmy w stanie zrealizować. Jest otwarty i nie blokuje naszych pomysłów.”
Wnętrza domu w Hiszpanii
Czy startujecie jeszcze w konkursach? Pamiętam koncepcje Centrum Dialogu Przełomy, kładki w Gdańsku czy Gdyńskiej Szkoły Filmowej. Ostatnio tych propozycji konkursowych jest mniej. Zrezygnowaliście z udziału w konkursach?
Projekty konkursowe to była przestrzeń, w której dawałem większą swobodę swojemu zespołowi. Chcę, żeby osoby, które pracują rozwijały się i niekoniecznie pracowały wyłącznie przy projektach budowlanych i wykonawczych. Konkursy dawały osobom pracującym przestrzeń, w której mogły się wyrazić.
W tej chwili, ze względu na wykonywane projekty, mamy mało czasu na konkursy. Jeśli ten czas się pojawi – podejrzewam, że konkursy będziemy robić.
Gdyńska Szkoła Filmowa, II Nagroda w konkursie (zobacz więcej)
Kładka piesza na wyspę Ołowiankę w Gdańsku, projekt konkursowy (zobacz więcej)
Ile osób tworzy obecnie zespół Twojej pracowni?
Razem z dwoma praktykantami, których zawsze mamy na krótszy lub dłuższy okres, w tej chwili zespół tworzy 8 osób.
Czego oczekujesz od osób aplikujących do pracowni Mobius Architekci?
Pracując w małym biurze, musisz wiedzieć wszystko, co jest oczywiście nierealne. Ale generalnie – ważne są kreatywność, umiejętności interpersonalne oraz doświadczenie zawodowe. No i chęć do tego, aby robić coś nietypowego.
Szukamy architektów doświadczonych, którzy są w stanie samodzielnie pracować. Od osoby doświadczonej oczekuję 5-6 letniej praktyki w biurze, przede wszystkim pracy przy wymagających projektach z dużą wiedzą techniczną. Budynki, które tworzymy wymagają wiedzy architektonicznej. Zawsze próbujemy nowych technologii i nowych materiałów.
U nas można dotknąć każdego aspektu pracy, a także wielu rzeczy się nauczyć i zaobserwować.
Trochę luźniej – pewnie wiele młodych osób może to zainteresować – na jakich programach pracujecie w Mobius Architekci?
ArchiCAD – konsekwentnie kontynuuję.
Pracujemy również na 3D Studio Max przy wizualizacjach, głównie wnętrz, które musimy wykonywać we własnej pracowni. Praca nad wnętrzami jest na tyle specyficzna, że nie możemy wizualizacji zlecać na zewnątrz, tak jak robimy to przy projektach architektonicznych.
Dodatkowo pracuję analogowo oraz w SketchUp’ie, który jest dla mnie ciekawym programem, umożliwiającym szybkie przejście od ołówka do bardziej zaawansowanej koncepcji. Na tym programie jestem w stanie szybko i fajnie przygotować wszystko na potrzeby projektu.
Kontynuując temat warsztatu – chciałbym spytać również o proces projektowy w pracowni Mobius Architekci? Mamy utarty plan – koncepcja, projekt budowlany, projekt wykonawczy – ale czy macie jakiś nietypowy schemat działania i opracowywania projektów? Jak długo pracujecie nad koncepcją domu jednorodzinnego?
Na tę chwilę ja się zajmuję koncepcjami. Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni, ale to będzie się wiązało z dużym rozwojem firmy. Wydaję mi się, że ta współpraca wygląda dosyć standardowo. Inaczej chyba się nie da.
Przede wszystkim ściągam jak najwięcej informacji od inwestora. To jest rzeczywista próba wejścia w to, o czym myśli klient oraz czego oczekuje. To jest dla mnie najważniejsze na początkowym etapie koncepcji. Każdy ma swój sposób dotarcia do inwestora. Ja inwestorów słucham bardzo uważnie. Myślę, że to jest widoczne w samych realizacjach.
„Każdy budynek ma inną historię. Nie tylko działka i idea tworzy projekt, ale również inwestor.”
Mam też swój schemat działania, który pomaga mi szybko przejść przez ten proces i uzyskać jak najwięcej informacji. Czasem jest to 1 rozmowa, czasem 2-3. Po tych rozmowach wiem, w którym kierunku mogę projektować.
Potem oczywiście następuje szybka analiza tego, z czym mamy do czynienia, uwzględniając miejscowe plany. Nie spotkałem się jeszcze chyba z projektem, przy którym mielibyśmy pełną swobodę. Zawsze szukam opcji na granicy możliwości, które daje nam urząd w celu opracowania interesującego projektu.
Plany są bardzo tendencyjne u nas i często dają mało możliwości tworzenia ciekawych projektów w fajnym otoczeniu. Prawdopodobnie ze względu na bezpieczeństwo – aby ktoś, kto ma mniejsze wyczucie estetyczne, nie mógł negatywnie wpłynąć na otoczenie. Myślę jednak, że komisje złożone z uznanych architektów byłyby dobrym rozwiązaniem. Dałoby to możliwość wdrażania ciekawych projektów z różnymi parametrami, w skali oczekiwanej przez miejscowy plan. To jest chyba jedyny sposób – komisja złożona z architektów. Pytanie, czy to w ogóle jest realne?
To jest jednak związane z naszą pracą. Szukanie możliwości dla danej lokalizacji.
Sam proces? Wszystkie analizy mam w głowie. Nie robię żadnych wykresów, nie robimy burzy mózgów. Z reguły praca nad projektem wygląda podobnie. Mamy więcej lub mniej czasu na koncepcję. To trwa różnie – czasem wizja pojawia się bardzo szybko.
Rzadko konsultuję pomysł na etapie szkicowej koncepcji z inwestorem. Kiedy koncepcja jest zbyt odważna w kontekście oczekiwań inwestora, wtedy staram się ją konsultować wcześniej. Jeśli nie – trzymam klienta w niepewności do momentu pokazania całości. Przeważnie przy koncepcji domu są to 2-3 miesiące.
Ostateczny proces projektowy jest już różny. Czasem długi, czasem ekspresowy i zaskakująco szybki. Jak już jest idea – bardzo łatwo potem poskładać wszystko w całość. Jednak trwa to różnie – każdy projekt jest inny.
Klienci, których mam teraz, rozumieją proces projektowy. Klienci muszą czuć również „chemię”. Projekt nie polega tylko na zleceniu prac architektowi. Klienci muszą poczuć mnie, a ja muszę poczuć ich. To jest jednak bardzo osobista realizacja. Jeśli mamy tworzyć coś ciekawego, zarówno jeśli chodzi o architekturę, jak również wnętrza, to trzeba się poznać i polubić.
„Często utrzymuję z klientami przyjacielskie relacje po skończeniu prac. To jest fajne – dodatkowa wartość i satysfakcja z pracy. Samo tworzenie nie jest otarte z emocji. Projektowanie daje możliwość poznania naprawdę wartościowych ludzi.”
Czy przed złożeniem projektu z wnioskiem o pozwolenie na budowę uzgadniacie projekty jeszcze na etapie koncepcji z urzędnikami?
Raczej nie. To jest zawsze delikatna sprawa. Jeśli jesteśmy na granicy pewnych parametrów i wytycznych planu, to zawsze się nad tym zastanawiam. Przygotowuję jednak projekt w taki sposób, że nigdy nie ma problemu z uzyskaniem decyzji.
Jedynie przy większych realizacjach konsultujemy projekt w urzędzie, gdzie ciężar i liczba problemów również jest dużo większa.
Najbardziej stresująca sytuacja jaka do tej pory przytrafiła się przy Twoim projekcie lub realizacji?
Często pojawiały się różnego typu sytuacje na budowach, kiedy nasz warsztat nie był jeszcze doceniany. Klienci chwalili estetykę, ale nie wierzyli w rozwiązania techniczne. A nasze projekty od początku wymagały dużego przygotowania warsztatowego i zawierały w sobie nietypowe detale. Firmy, które realizowały poszczególne obiekty, nie znały tych rozwiązań.
Prowadzeniu firmy towarzyszy również ciągły stres związany z myślą o przyszłości – czy będą nowi klienci i nowe tematy? Wiele zleceń i projektów odpuszczam, ponieważ wiem, że nie dadzą pracowni rozwoju i nie spowodują naszego wejścia na wyższy poziom.
Dwójka pokazała niedawno pierwszy sezon programu „Domy Przyszłości”. W drugim odcinku zaprezentowany został wspomniany EDGE House, jeden z pierwszych zrealizowanych projektów studia Mobius Architekci. Pytałem już Roberta Koniecznego o wrażenia z nagrywania, zapytam również Ciebie. Jak przebiegały zdjęcia i jak EDGE spisał się na planie?
EDGE się fajnie spisał. Myślę, że program był za krótki, aby pokazać wszystko. Dużo było cięć, nie wszystkie aspekty projektu zostały przedstawione. Z programu jestem zadowolony. Nie było jednak łatwo.
Sama świadomość kamery, ekipy realizacyjnej, konieczność nagrania wielu różnych wypowiedzi i powtórek. Producenci wybierali różnie, spośród materiałów, które trafią ostatecznie do odcinka. Praca na planie nie była łatwa. 2 dni oraz noc kręcenia. Mój udział w pierwszym dniu to 2 godziny o charakterze poznawczym i oprowadzenie po domu. Cały drugi dzień, od 8 do prawie 23, zajęły zdjęcia na planie głównym. Ja generalnie nie jestem przyzwyczajony do tego. Nie czuję się komfortowo przed kamerą i nie lubię opowiadać za dużo o swoich projektach. Wolałbym pokazywać, a nie mówić. [śmiech]
Ekipa produkcyjna była rewelacyjna. Profesjonaliści. Oczywiście również świetna prowadząca program – przesympatyczna Marzena Rogalska. Dla osób, które poznają architekturę, wydaję mi się, że to całkiem fajny pomysł i bardzo ciekawy projekt.
Według mnie program został również bardzo dobrze nakręcony. Był fajny moment (2 minuta programu), który bardzo się wszystkim spodobał. Timelapse – szybkie ujęcie domu o różnych porach dnia, w dzień oraz w nocy, kiedy kręcący trafili na mgłę, która się często pojawia w tym miejscu. To wyszło super.
Duża część samego intra programu to również EDGE.
Tak, EDGE trafił w dużej części do intra. Sam nie wiedziałem początkowo czemu. Ekipie zależało na tym, aby pojawił się w pierwszym odcinku. Nie było jednak takiej możliwości ze względu na nieobecność inwestorki. Terminy były bardzo napięte, EDGE trafił do drugiego epizodu.
À propos mediów i promocji. Rzadko aktualizujesz stronę pracowni czy też profil w mediach społecznościowych. Mam wrażenie nawet, że niektóre projekty znikają. Czy pokazujecie tylko wybrane realizacje? Czemu tak rzadko – nie ma potrzeby, czy nie ma kto się tym zająć?
Pracujemy nad nową stroną internetową pracowni. Jest już praktycznie gotowa. Planujemy również większą aktywność w mediach społecznościowych. Na pewno w najbliższych miesiącach pojawiać się będzie więcej informacji na temat naszych projektów. Cześć starszych koncepcji będzie również dostępna na naszym Facebooku.
Wiem, że realizowany jest jeden z Twoich ostatnich projektów. Green Line – czyli świetny projekt domu z widokiem na jezioro. Ciężko go nawet zamknąć w jakieś sztywne ramy. Połączenie nowoczesnej architektury z odniesieniami do tradycji architektury warmińskiej. Czy budynek realizowany jest zgodnie z koncepcją prezentowaną w mediach? Na jakim etapie jest i jak przebiega budowa? Powiem szczerze, jestem niesamowicie ciekawy realizacji.
Realizacja przebiega zgodnie z koncepcją, ponieważ inwestycja realizowana jest na innych warunkach niż dotychczas – według nowej usługi, którą wprowadziłem do oferty pracowni. Projektujemy i budujemy dla klienta. Realizujemy całościowo: budynek, wnętrza oraz otoczenie. Inwestor nie musi się o nic martwić. To daje pewność, że jakość będzie utrzymana. Budowa jest realizowana zgodnie z planem. Myślę, że skończymy w okolicach sierpnia przyszłego roku.
Wszystko robimy sami. Od A do Z. Mamy swoich sprawdzonych podwykonawców. Dwa następne projekty, których budowę zaczniemy w listopadzie, będą realizowane na podobnej zasadzie. Przewidujemy ukończenie robót w okresie 16-22 miesięcy. Będą to budynki bardzo skomplikowane pod względem detali i rozwiązań konstrukcyjnych. To jest częste w przypadku naszych projektów – są trudne w realizacji. Długo szukałem firmy, która byłaby w stanie się podjąć takich realizacji. Myślę, że dzisiaj mamy fajny i dobry zespół, który gwarantuje udaną realizację.
Wydaję mi się, że inwestorzy sami szukają i oczekują również bezproblemowej realizacji, a praca nad budową własnego domu wymaga niesamowitego nakładu czasu oraz nerwów. Budżet bywa też bardzo elastyczny i idzie często w niewłaściwą stronę, czego też inwestorzy nie biorą pod uwagę. My poprzez wcześniejsze dokładne budżetowanie inwestycji pozbywamy się niekontrolowanych wydatków.
Green Line – Projekt domu z widokiem na jezioro (zobacz więcej)
Czego jeszcze nowego możemy spodziewać się w najbliższym czasie? Nad jakimi obiektami pracuje zespół Mobius Architekci?
Robiliśmy projekt kompleksu usługowo-biurowego w centrum Częstochowy. Jesteśmy już po pozwoleniu na budowę, czekamy na realizację.
Pracujemy również nad projektem sporego osiedla mieszkaniowego. Jest to projekt nietypowy dla nas, ponieważ o bardzo niskim budżecie. Projekt nastawiony jednak na estetykę – zespół budynków ma wyglądać efektownie jak na założony budżet, co jest dużym wyzwaniem. Jesteśmy na etapie koncepcji, wkrótce prawdopodobnie będziemy przystępować do pracy nad projektem budowlanym.
Bycie architektem w Polsce Twoim zdaniem. Odnośnie przygód z urzędami nie trzeba nic dodawać, często projektom towarzyszą skomplikowane historie z inwestorami, trudności na budowie. Plusy i minusy.
Nie jestem w stanie porównać, ponieważ nie wiem jak mają inni architekci. Podejrzewam, że problemy są podobne. Jeśli chodzi o architekturę indywidualną w Polsce –problematyczna jest jeszcze świadomość klientów. Świadomość tego, że dobry projekt wymaga wiele pracy. Ludzie nie zdają sobie sprawy, ile czasu może pochłonąć taki projekt, jak również pieniędzy.
„Klient, który oczekuje jakości, często nie ceni wartości koncepcji. Oczekuje dobrego pomysłu, ale nie chce za niego zapłacić. Wartość intelektualna jeszcze w Polsce nie jest odpowiednio ceniona.”
Łatwiej wydawać nam pieniądze, kiedy produkt widzimy już gotowy w sklepie lub w salonie. To śmieszne i smutne zarazem, że są klienci, którzy zapłacą więcej za kanapę, niż za projekt całego domu.
To nas odróżnia od zachodu. Tam jest bardziej ceniona wartość intelektualna, artyzm i włożona praca.
Chodzi o świadomość – dobry projekt wymaga czasu. To się zmienia. Jest inaczej niż było 5 lat temu, ale to jest cały czas proces, który trwa. Myślę, że nie jestem jedynym, który tak czuje.
Abstrahując od samych warunków pracy. Jak oceniasz stan polskiej architektury? Czy jest jakiś obiekt w Polsce, którego realizacja w ostatnich miesiącach zrobiła na Tobie duże wrażenie?
Jest parę obiektów, które bardzo mi się podobają. W Warszawie jest to Muzeum Historii Żydów Polskich. Genialny projekt. Akurat nie został zaprojektowany przez polskiego architekta, ale znajduje się w Polsce. Podoba mi się także Filharmonia oraz Muzeum Centrum Dialogu Przełomy w Szczecinie. Uważam, że idealnie trafione i korespondujące ze sobą obiekty. Projekty na najwyższym poziomie.
Jest sporo takich budynków w Polsce. Podoba mi się większość projektów pracowni JEMS Architekci. Świetnie „wbijają się” w tkankę miejską. To nie są może spektakularne budynki, ale są takie, jak powinny być. Podobnie Stanisław Fiszer wykonywał projekty konkursowe, które bardzo często wygrywały konkursy w Paryżu z czołowymi architektami. On się idealnie wpasowywał w tkankę miejską. Jestem pewny, że te budynki będą oceniane za 30-40 lat jako super architektura. W przypadku pracowni JEMS to podobnie działa.
Ostatnio naprawdę fajne projekty są realizowane. Dobre jest również to, że architekci coraz częściej szukają różnych technologii projektując budynki.
Odczułeś kryzys gospodarczy? W Polsce, nie było to może załamanie na taką skalę jak w innych krajach, ale jednak zastój się pojawił.
Zastój był. W Krakowie może trochę odczułem. Natomiast ja celuję w strefę rynku, która nie powinna czuć kryzysu. Jeśli chodzi o domy, te budżety faktycznie czasem są wysokie i klienci są w stanie zapłacić więcej niż zakładają. Podobnie w przypadku wnętrz. Czasem zaskakuje mnie przygotowanie albo gotowość zainwestowania w ciekawe rozwiązania. Mamy dwie realizacje, które przebijają często budżety domów. Jedno z wnętrz, które realizujemy z pogranicza nowoczesności i klasyki przebija wszystko. Myślę, że to pokażemy jeśli będziemy mogli, chociaż to też często zależy od klienta. Oczywiście chcemy pokazywać wszystkie nasze projekty, ale klienci często też chcą chronić swoją prywatność i nie chcą nic pokazywać, nawet samych koncepcji.
CLASSIC | Projekt wnętrz domu
CLASSIC | Projekt wnętrz domu
FUSION | Projekt wnętrz apartamentu
FUSION | Projekt wnętrz apartamentu
Architektura na świecie. Co Ciebie inspirowało na studiach, jakie biura zaskakują i fascynują dzisiaj?
Dzisiaj coraz bardziej modne są pracownie typu BIG, które czerpią z architektury sprzed wielu lat i transponują tamte idee na nasze potrzeby. Podobne pomysły pojawiały się już w latach 70-tych ubiegłego wieku, tworzone również przez polskich architektów.
Mnie natomiast, na studiach najbardziej podobała się architektura Jean’a Nouvela oraz Massimiliano Fuksasa. To dwie pracownie, które dla mnie były najlepsze na świecie, jeśli chodzi o wielowymiarowe podejście do architektury. Szczególnie Nouvel, który szukał często artystycznych inspiracji. Przez to we wspomnianym świecie artystycznym również był znany. Jego projekty mają dzięki temu świeżość, zawsze szły pod prąd, zawsze pojawiało się coś innowacyjnego. Myślę, że nadal to robi. Wykonuje może mniej projektów niż kiedyś, ale jak już coś wychodzi spod jego „ołówka”, to myślę, że to jest naprawdę świetne.
Planujesz wracać do Krakowa?
Raczej nie, ale jestem otwarty na różne koncepcje. W planach mam budowę domu, ale jeszcze nie wiem gdzie [śmiech]. Będzie to suma ponad 10 lat moich doświadczeń projektowych.
Dzięki za rozmowę i powodzenia przy najbliższych realizacjach!
Polecamy: Mobius Architekci to pracownia założona przez Przemysława Olczyka. Po kilku latach działalności zespół przeniósł się z Krakowa do Warszawy. Uwagę branży i mediów zwróciły przede wszystkim oryginalne projekty domów jednorodzinnych z okolic Krakowa, Poznania oraz Warszawy. Studio zostało już dostrzeżone zarówno w kraju oraz za granicą przez najbardziej prestiżowe magazyny. Zespół tworzy oryginalne i wymagające projekty domów jednorodzinnych, budynków wielorodzinnych, obiektów biurowych, usługowych oraz nietypowe projekty wnętrz.
Zobacz: Wybrane projekty Przemka Olczyka oraz studia Mobius Architekci